Spartaczone diety

Wszyscy kojarzymy te dziewczyny, które jedyne co mają do powiedzenia to to, że są "fit". Koktajle z jarmużem, beztłuszczowe jogurciki z owocami i tosty z awokado. A w rzeczywistości? Aż strach się bać...

Nawet sobie nie wyobrażacie ile z tych dziewczyn po "diecie" w szkole idzie się nażreć w Mac'u... Albo ile z nich tak naprawdę jest na kilkudniowej głodówce i jest z tego dumna "bo przecież chudnę". Co najśmieszniejsze, potem taka dziewoja je sałatki z wyżej wymienionego fast fooda, nawet nie wiedząc ile to ma kalorii, ale przecież je sałatkę zamiast hamburgera, więc dba o siebie.

I nie mówię, sama jem ile wlezie, ale liczę się z tym, że przytyję trochę (chwała szybkiemu metabolizmowi). Nie ćwiczę, ale wiem, że leżąc nie wyrobię mięśni. Tymczasem mam koleżanki, które zrobią trzy przysiady i się zmęczą, ponarzekają , że im ciężej je wykonać bo są grube i nie wrócą do nich kiedykolwiek. Zobaczymy za kilka lat, jak już nic nie da rady by schudły normalnie...