Partactwo społeczne
Dochodzę do tego momentu w życiu, w którym zaczynam myśleć, że partactwo to choroba zakaźna i partacze się mnożą. Każdy ma partaczy wokół siebie, nawet jeśli nie uznaje ich za partaczy gdyż sam robi dokładnie to samo. No właśnie, partactwo jest cholercia strasznie często akceptowane. Ktoś cię obgaduje i chcesz się pożalić? "Przecież każdy każdego obgaduje, to normalne". Nikt nie ma wstydu i jest zdolny do obgadywania cię stojąc na wyciągnięcie twojej ręki? Normalka.
Ludzie nawet w rozmowach przez Internet już nie rozmawiają o swoich sprawach bo wolą podzielić się informacjami z cudzego życia. Wszyscy jesteśmy spartaczeni, bo przecież niech rzuci kamieniem ten, który nigdy nie plotkował o kimś albo nie powiedział na kogoś złego słowa. I okay, trochę racji w tym jest, że to normalne, ale do jakiego stopnia? W momencie gdy robi to osoba, z którą absolutnie się nie lubisz jest to do przewidzenia, lecz plotkowanie o osobie nam nieznanej czy też takiej, którą uznajemy za "przyjaciela" jest dla mnie czymś abstrakcyjnym. Bo po co komuś psuć nerwy naszym głupim gadaniem? Najgorszy jest fakt, że będąc wśród takich partaczy sam się tacy stajemy w celu dopasowania. Ludzie, nie jesteście puzzlami, mówcie, że coś nie jest w porządku, nie przechodźcie na ciemną stronę mocy zwaną partactwem społecznym.
Bądźcie jak ten puzzel i wyjdźcie z tłumu partaczy!
Komentarze
Prześlij komentarz